niedziela, 1 marca 2015

Wszystko zaczęło się już w liceum, gdy "chorowałem" na chroniczny brak pieniędzy.
Wokół panował totalny dekadentyzm.
Rok 1988, wokół totalna pustka i niesamowita chęć opuszczenia zgliszcz komunizmu, czyli tego co pozostało po 40 latach okupacji sowieckiej i kilku lat stanu wojennego.
Jako 17 letni chłopak pragnąłem mieć oryginalne ciuchy i kiedyś fajny motor lub samochód.
W TV zaczęto pokazywać tzw. migawki ze świata. Grecja, Hiszpania, Niemcy Francja - wokół panowała harmonia i dobrobyt. Ludzie chodzili uśmiechnięci, a w Polsce smutek i szarość. Dodatkowo mój ojciec chorował od kilku lat bardzo ciężko. Mama większość czasu poświęcała jemu. Rodzice bardzo ale to bardzo dbali o mnie, ale w związku z tym iż byli ludźmi starszymi nie mieli możliwości dodatkowego zarabiania pieniędzy. Mojego ojca ograniczała jeszcze bardzo choroba.
Słuchając radiowej "trójki" wieczorami, marzyłem, okropnie marzyłem wszystkimi moimi zmysłami czułem ten dobrobyt, pieniądze.
Bardzo ważnym bodźcem była jeszcze książka, której tytułu nie pamiętam a mówiąca o tym jak się żyje w RFN, drugim bodźcem były gazety Bravo jako mój kolega przywiózł od swojego świeżo odnalezionego wuja z Niemiec. Jego zdjęcia, gadżety i opowieści o normalnym życiu jakich słuchaliśmy z moim przyjacielem całymi wieczorami.
Boże! czułem to wszystko.
Wszystko było świetne, piękne ale działania jakie podjąłem parę lat później były tragiczne.