czwartek, 12 listopada 2015

Warszawa

To jak czuje się młody człowiek z prowincji w wielkiej Warszawie, wie tylko ten kto wyjechał.
Pierwszą pracę dostałem w dużym hipermarkecie jako kierownik ds. kontroli. Była to najgłupsza i jedna z najbardziej męczących prac jaką wykonywałem.
Sieć już nie istnieje, zbankrutowała i zamknęła swoje sklepy w Polsce, mimo że była potęgą.
Pracowałem tam cały miesiąc... Później zwolniono mnie ponieważ nie chciałem wykonywać kretyńskich rozkazów i tak szczerze niezbyt je rozumiałem. Wszystko polegało na tym aby przypodobać się dyrektorowi, który według mnie nie był całkiem normalny. Dawał beznadziejne zadania, które wymagały dużego nakładu pracy a nikt tego nie sprawdzał bo do niczego nie służyły.
Najprostszym przykładem było drukowanie na bieżąco tabelek ze sprzedażą. Polegało to na tym, iż średnio co 5 może 10 minut z automatu taka tabelka się drukowała, drukarka była nabita papierem do pełna a pod nią stał kosz. Najważniejsze było to aby nie brakło papieru w drukarce i aby koszt był opróżniany przed wyjściem, ponieważ przez noc się przepałniał.
Po rozmowie z dyrektorem, przez tłumacza, poszedłem na zwolnienie.
Po kolejnym miesiącu znalazłem pracę w marketingu w firmie, gdzie właścicielem był Rosjanin. Co śmieszne facet wydalony kiedyś z kraju za szpiegostwo a mający dom w centrum Warszawy, rodzinę i całą kupę przydupasów. W Polsce przebywał na zaproszenia pracowników, którzy byli tak zastraszeni, że bez problemu wystawiali mu takie kwity.
W firmie panowało totalne dziadostwo i system przesłuchiwania rodem z KGB. Syn właściciela totalnie rozpieszczony gnojek, który nie miał pojęcia o niczym pełnił rolę dyrektora. Firma miała status spółki z o.o.
Charakterystyczne było to, że nigdy nie otrzymałem prowizji na jaką zapracowałem ciężką pracą.
Firma pracowała w branży drukarskiej.
Mój osobisty sukces to było podpisanie bardzo dużego kontraktu z firmą ARAL, na produkcję toreb reklamowych.
Bardzo śmieszne było również to, że ów człowiek mimo, że był w Polsce persona non grata, zaproszony został na elitarne spotkanie z ówczesnym Prezydentem Kwaśniewskim na spotkanie z biznesmenami z zagranicy.
Miałem o tyle szczęścia, że do pracy zatrudniono, wykupionego z Malmy dyrektora ds. sprzedaży. Dzięki temu człowiekowi nauczyłem się kontaktów z ludźmi i dużymi firmami.
Przez wcześniej wspomniany ARAL, zwolniłem się z pracy, ponieważ nie wypłacono mi moich obiecanych pieniędzy.
W między czasie, gdzie liczyłem się z każdym groszem, mąż mojej koleżanki z dawnej pracy, który wydawało mi się że jest biznesmenem, a był bankrutem, naciągnął mnie wizją dużego zarobku na pożyczkę pieniędzy, które w ratach odzyskałem za parę miesięcy.
Po nasyceniu się Warszawą i nieudolnej próbie szukania lepszego życia, które może by nastąpiło, ale moja żona nie chciała przyjechać i pracować, wróciłem do swojego miasta i postanowiłem że zacznę działalność gospodarczą w spółce z moim znajomym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz